*oczyma Harry'ego*
- Przepraszam - powtórzyła to trudne jak myślę dla niej słowo.
- To nie twoja wina, że nie możesz poradzić sobie z tym wszystkim.
- Ale na to zasłużyłam, mam za swoje.
- Nie mów tak, nie cofniesz już czasu, a ludzie robią gorsze rzeczy. Może nie byłaś najlepszym człowiekiem, ale ja już dawno ci wybaczyłem.
- Dlaczego? Dlaczego jeszcze się mną interesujesz?
- Bo mi na tobie zależy? Zawsze zależało. I dlatego teraz nie pozwolę ci się ciąć, ani nic w tym stylu.
- Ale ja nie dam rady.
- Jesteś silna i dasz rade, a ja ci w tym pomogę.
- Harry, jeśli mnie kochasz to pozwól mi odejść. Proszę.
- To by było tchórzostwo, a ty chyba nie jesteś taka, a tym bardziej ja.
- Też tak myślałam, ale widocznie się pomyliłam. Proszę, pozwól mi się poddać.
- Nie, nie pozwolę, a teraz wytrzyj łzy i chodźmy na obiad.
- Nie jestem głodna, ty idź, a ja wrócę do pokoju.
- Musisz coś jeść. - powiedziałem i pociągnąłem dziewczynę za rękę zamykając drzwi do łazienki.
Zeszliśmy na dół po schodach mijając przy tym Kelly.
- Co za słodka z was para. - powiedziała sarkastycznie zawieszając wzrok na naszych złączonych dłoniach.
- Coś ci się nie podoba, Kelly? - zapytałem ostro, mam nadzieje, że nie będzie niepokoić Hadley.
- Ta, ale raczej nikogo to nie obchodzi. - racja mnie raczej nie, ale czy Hadley?
Minęła nas i szybkim krokiem ruszyła na piętro.
- Co jej się stało? Zawsze była taka miła i w ogóle. - zapytała patrząc pod nogi, by się nie potknąć.
- Była dopóki nie zobaczyła nas razem, ale się nie przejmuj, przejdzie jej. - uśmiechnąłem się do niej zerkając na nasze dłonie. Chciałem jak najdłużej zachować tą chwilę, ale po wejściu do stołówki puściła moją i poszła nałożyć sobie coś do jedzenia.
- To nie twoja wina, że nie możesz poradzić sobie z tym wszystkim.
- Ale na to zasłużyłam, mam za swoje.
- Nie mów tak, nie cofniesz już czasu, a ludzie robią gorsze rzeczy. Może nie byłaś najlepszym człowiekiem, ale ja już dawno ci wybaczyłem.
- Dlaczego? Dlaczego jeszcze się mną interesujesz?
- Bo mi na tobie zależy? Zawsze zależało. I dlatego teraz nie pozwolę ci się ciąć, ani nic w tym stylu.
- Ale ja nie dam rady.
- Jesteś silna i dasz rade, a ja ci w tym pomogę.
- Harry, jeśli mnie kochasz to pozwól mi odejść. Proszę.
- To by było tchórzostwo, a ty chyba nie jesteś taka, a tym bardziej ja.
- Też tak myślałam, ale widocznie się pomyliłam. Proszę, pozwól mi się poddać.
- Nie, nie pozwolę, a teraz wytrzyj łzy i chodźmy na obiad.
- Nie jestem głodna, ty idź, a ja wrócę do pokoju.
- Musisz coś jeść. - powiedziałem i pociągnąłem dziewczynę za rękę zamykając drzwi do łazienki.
Zeszliśmy na dół po schodach mijając przy tym Kelly.
- Co za słodka z was para. - powiedziała sarkastycznie zawieszając wzrok na naszych złączonych dłoniach.
- Coś ci się nie podoba, Kelly? - zapytałem ostro, mam nadzieje, że nie będzie niepokoić Hadley.
- Ta, ale raczej nikogo to nie obchodzi. - racja mnie raczej nie, ale czy Hadley?
Minęła nas i szybkim krokiem ruszyła na piętro.
- Co jej się stało? Zawsze była taka miła i w ogóle. - zapytała patrząc pod nogi, by się nie potknąć.
- Była dopóki nie zobaczyła nas razem, ale się nie przejmuj, przejdzie jej. - uśmiechnąłem się do niej zerkając na nasze dłonie. Chciałem jak najdłużej zachować tą chwilę, ale po wejściu do stołówki puściła moją i poszła nałożyć sobie coś do jedzenia.
*Oczyma Hadley*
Nałożyłam sobie parę ziemniaków i rybę, kiedy zauważyłam, że jedna z opiekunek przygląda mi się, a właściwie moim ręką. Spojrzałam na nie i od razu pożałowałam, że nie ubrałam czegoś z długim rękawem, lecz nie mogłam już nic zrobić.
Gdy zaczęła zmierzać ona w moim kierunku odwróciłam się i zaczęłam iść do stolika, kiedy usłyszałam jej głos:
- Hadley, możemy porozmawiać? - wiedziałam, że nie ma już odwrotu, spojrzałam więc w jej stronę. Skierowała się w kierunku drzwi, a ja wiedziałam, że muszę za nią pójść. I tak pewnie czym prędzej czy później ktoś by to zauważył. Ale to tylko i wyłącznie moja wina. Powinnam zamknąć te cholerne drzwi i szybko skończyć ta beznadziejną grę nazywaną życiem.
Szłam za nią wzdłuż korytarza, po czym dotarłyśmy do jej gabinetu na jego końcu. Poczekała na mnie przy drzwiach bym mogła do niej dołączyć, jakby bała się, że zaraz ucieknę.
Wpuściła mnie do środka i nakazała usiąść na krześle, a ona zajęła miejsce naprzeciwko i poprosiła bym pokazała jej prawą rękę. Nie wiedziałam co robić, z bezradności wyciągnęłam przed siebie lewą, która była nienaruszona.
- To jest według ciebie prawa? - zapytała i niemal usłyszałam jej myśli, które już układały teorie na mój temat. - Nie musisz mi jej pokazywać i tak wiem co na niej jest.
- To po co pani o to prosiła? Po co tu teraz siedzę? Nie łatwiej było od razu wysłać mnie do psychiatryka?
- Łatwiej, ale chciałam z tobą o tym porozmawiać, a ty nawet się nie tłumaczysz. To lepsze niż wymyślanie niestworzonych historii, przynajmniej masz świadomość co zrobiłaś. - spojrzała mi w oczy, a ja od razu spuściłam wzrok.
- To znaczy, że mogę już iść? - wstałam z miejsca i chciałam już wyjść, kiedy ona znów się odezwała.
- Hadley, usiądź jeszcze. Nie możemy ryzykować, że to się powtórzy. To nie pierwszy raz. Tym razem nie wystarczy obiecać, że już tego nie zrobisz.
- Ale ja proszę. - z oczu pociekła mi łza, a za nią następna. Nigdy nie myślałam, że będę błagać, by tu zostać, ale dom dziecka to raczej dużo lepsza opcja niż psychiatryk.
- Idź do swojego pokoju, ja porozmawiam z dyrektorem i zdecydujemy co dalej. - wstałam i podeszłam do drzwi - Pamiętaj, że cokolwiek zrobimy, będzie to dla twojego dobra. - usłyszałam za sobą, kiedy zamykałam drzwi.
Nałożyłam sobie parę ziemniaków i rybę, kiedy zauważyłam, że jedna z opiekunek przygląda mi się, a właściwie moim ręką. Spojrzałam na nie i od razu pożałowałam, że nie ubrałam czegoś z długim rękawem, lecz nie mogłam już nic zrobić.
Gdy zaczęła zmierzać ona w moim kierunku odwróciłam się i zaczęłam iść do stolika, kiedy usłyszałam jej głos:
- Hadley, możemy porozmawiać? - wiedziałam, że nie ma już odwrotu, spojrzałam więc w jej stronę. Skierowała się w kierunku drzwi, a ja wiedziałam, że muszę za nią pójść. I tak pewnie czym prędzej czy później ktoś by to zauważył. Ale to tylko i wyłącznie moja wina. Powinnam zamknąć te cholerne drzwi i szybko skończyć ta beznadziejną grę nazywaną życiem.
Szłam za nią wzdłuż korytarza, po czym dotarłyśmy do jej gabinetu na jego końcu. Poczekała na mnie przy drzwiach bym mogła do niej dołączyć, jakby bała się, że zaraz ucieknę.
Wpuściła mnie do środka i nakazała usiąść na krześle, a ona zajęła miejsce naprzeciwko i poprosiła bym pokazała jej prawą rękę. Nie wiedziałam co robić, z bezradności wyciągnęłam przed siebie lewą, która była nienaruszona.
- To jest według ciebie prawa? - zapytała i niemal usłyszałam jej myśli, które już układały teorie na mój temat. - Nie musisz mi jej pokazywać i tak wiem co na niej jest.
- To po co pani o to prosiła? Po co tu teraz siedzę? Nie łatwiej było od razu wysłać mnie do psychiatryka?
- Łatwiej, ale chciałam z tobą o tym porozmawiać, a ty nawet się nie tłumaczysz. To lepsze niż wymyślanie niestworzonych historii, przynajmniej masz świadomość co zrobiłaś. - spojrzała mi w oczy, a ja od razu spuściłam wzrok.
- To znaczy, że mogę już iść? - wstałam z miejsca i chciałam już wyjść, kiedy ona znów się odezwała.
- Hadley, usiądź jeszcze. Nie możemy ryzykować, że to się powtórzy. To nie pierwszy raz. Tym razem nie wystarczy obiecać, że już tego nie zrobisz.
- Ale ja proszę. - z oczu pociekła mi łza, a za nią następna. Nigdy nie myślałam, że będę błagać, by tu zostać, ale dom dziecka to raczej dużo lepsza opcja niż psychiatryk.
- Idź do swojego pokoju, ja porozmawiam z dyrektorem i zdecydujemy co dalej. - wstałam i podeszłam do drzwi - Pamiętaj, że cokolwiek zrobimy, będzie to dla twojego dobra. - usłyszałam za sobą, kiedy zamykałam drzwi.
***
Hej, wiem, że długo nic nie dodawałam, ale niedawno postanowiłam odwiesić bloga, więc napisałam nowy rozdział.
Mam nadzieje, że jeszcze ktoś jeszcze go czyta.Jeżeli ktoś chciałby być informowany o rozdziałach napiszcie do mnie na twitterze - @domili_imbanana.Zapraszam też na moje inne blogi:- http://zwiastuny-doublenik.blogspot.com- http://i-miss-everything-we-did.blogspot.com- http://i-hope-your-heart-is-strong-enough.blogspot.com
rozdział jest fajny i nie możemy doczekać się kolejnego :)
OdpowiedzUsuńW wolnej chwili zapraszamy do nas
http://you--will-always-be-in-my-heart.blogspot.com/
świetne, jak zawsze, tylko mało! (jak zawsze) :) wyłapałam parę błędów, ale nie przejmuj się, każdy je robi. no dobra, wiem, że się nie przejmujesz xD fajnie, że postanowiłaś wznowić tego bloga, bo z przyjemnością poznam dalsze losy Hadley i Harry'ego ;3 to słodkie, co on jej powiedział, chciałabym też coś takiego od kogoś usłyszeć. ale widocznie muszę jeszcze poczekać na swoją kolej, a może w innym cieleniu przyjdzie czas i na mnie ;) doprawdy nie wiem, dlaczego w notce pod rozdziałem, podajesz link do tego bloga, chociaż właśnie się na nim znajduję... ale reklama najważniejsza, prawda? xd
OdpowiedzUsuńpozdrawiam, Monica xoxo
prisoner-of-the-love.blogspot.com
Zapraszałaś mnie na trzy blogi, ale niestety nie mam czasu czytać wszystkich :( Jednak tego czytam na 100000% Zostaję stałą czytelniczką! Po pierwsze, cudowny rozdział; po drugie, świetna obsada i po trzecie wspaniale piszesz!
OdpowiedzUsuńTo było takie słodkie, kiedy Harry jej to powiedział :3
Jestem tu dopiero od dziś, ale ponoć zawieszałaś bloga. Cieszę się, że postanowiłaś odwiesić :)
Pozdrawiam i życzę duuużo weny :D
http://love-is-a-force.blogspot.com/
Witam! Gratuluję nominacji do Liebster Award!
OdpowiedzUsuńWięcej informacji:
http://love-is-a-force.blogspot.com/2015/01/liebster-award-02.html
Pozdrawiam :)
super!! najlepszy jaki czytałam!!http://www.przyjaznamilosctodwarozneslowa.blogspot.com/ -------> zapraszam do siebie!!
OdpowiedzUsuń