"Zapomnieć. Takie proste słowo. Gdyby część jej mózgu potrafiła od tak, po prostu wymazać informację bez śladu. Tak Jak zapomniała o drobiazgach: wysłaniu życzeń, oddaniu książki do biblioteki, kupieniu pasty do zębów podczas zakupów w supermarkecie. Z wielkimi wydarzeniami nie jest już jednak tak łatwo. Wyryły się w pamięci na zawsze. Żyją w tkankach mózgu, pod skórą, we krwi. Zwinięte w kłębek, drzemią w nieświadomości, do czasu, aż coś je zbudzi. Ni stąd ni zowąd wspomnienia ożywają, wypełniając głowę obrazami przeszłości."
~Oczyma Hadley~
Nagle drzwi otworzyła niezbyt wysoka szatynka. Na moje oko miała około siedemnaście lat, nie wiem jak ta dziewczyna się tu znalazła, a na opiekuna czy psychologa jest chyba za młoda.
- Dzień dobry, o co chodzi?-zapytała, a ja przyglądałam jej się z zaciekawieniem.
- Ta dziewczyna straciła rodziców, a ma dopiero 17 lat. - wytłumaczyli poważni, a za razem bezduszni policjanci. Zresztą ja nie powinnam na nich narzekać, byłam przecież taka sama. Bezduszna, zła, szczera do bólu, bezczelna.
- Proszę wejść - odpowiedziała po chwili namysłu. Uchyliła drzwi i weszliśmy do budynku, w którym aż roiło się od dzieci.W życiu nie przebywałam z tyloma osobami w jednym pomieszczeniu, ani tym bardziej nie pomyślałam, że będę z nimi mieszkać.
Pomieszczenie, do którego weszliśmy przypominało sale zabaw dla dzieci z centrum handlowego, gdzie rodzice często zostawiają małe dzieci, by nie przeszkadzały w zakupach. Takim małym dzieckiem pozostawionym samemu sobie w sali zabaw byłam na przykład ja. Rodzice zawsze w ten sposób się mnie pozbywali, czasem nawet zapominali mnie z tamtąd zabrać.
W lewym rogu pomieszczenia znajdował się wieszak, gdzie szatynka pozwoliła mi powiesić puchową kurtkę. W oddali po prawej stronie dostrzegłam schody, które prawdopowobnie prowadziły na pierwsze piętro.
Po chwili zauważyłam, że policjanci i drobna dziewczyna zmierzają w stronę mahoniowych drzwi, na których widniał niezbyt widoczny napis "Dyrektor". Rozejrzałam się jeszcze raz po pomieszczeniu, po czym dołączyłam do moich towarzyszy.
Weszliśmy do przestronnego gabinetu o całkiem białych ścianach. Białe ściany. Coś mi one przypominały. No tak przypominały mi wizyty u psychologa. Rodzice mnie tam wysyłali, ponieważ uważali, że jestem nie normalna, po tym jak zwróciłam im uwagę na to, że nie spędzają ze mną tyle czasu ile powinni. Dla nich ja nie byłam ważna., tylko praca, pieniądze i nic poza tym.
Dyrektor wskazał mi krzesło, na którym po chwili usiadłam. Zapytał mnie o moje dane podstawowe, po czym poprosił obecną przy wszystkim niską szatynkę, która jak się okazało miała na imię Kelly i była wolontariuszką o oprowadzenie mnie po budynku.
Kelly i ja wyszłyśmy z gabinetu dyrektora, dziewczyna od razu chciała nawiązać ze mną kontakt. Było to dla mnie dziwne, ponieważ wcześniej ludzie mnie nie lubili, a nawet się mnie bali.
- Jestem Kelly - powiedziała podając mi swoją dłoń, uścisnęłam ją lekko i wróciłam ręką na miejsce - Przykro mi z powodu twoich rodziców.
- Wiem, że i tak nie chcesz mnie poznać, robisz to po prostu z litości. Bo co, straciłam rodziców? Jak widzisz to nie koniec świata, jeszcze żyję.
- Przepraszam, nie chciałam - powiedziała lekko załamanym głosem.
- Nic się nie stało, chodźmy dalej. - Czy to ja? Przecież ja nigdy nie wybaczam. Może to ta sytuacja na mnie tak wpłynęła.
Szłyśmy powoli po schodach, gdy mój wzrok spotkał się z szafirowymi tęczówkami. Ich właścicielem był wysoki chłopak z burzą loków na głowie. Znałam go. Co on tu robił? Przeszedł tuż obok mnie i nawet nie powiedział zwykłego "Cześć". Wahałam się czy nie zawołać go lub zaczepić, ale nie mogłam wydusić z siebie najprostszego słowa.
Przez następne pół godziny podążałam za Kelly, która z pasją opowiadała o poszczególnych pomieszczeniach i swojej pracy. Praktycznie wcale jej nie słuchałam, myślałam o mnie i o Harrym, ale przecież nas nie było. Nigdy nas nie było. Wreszcie dotarłyśmy do pokoju, w którym miałam spędzić z samą sobą następne 2 miesiące. Będzie trudno, ale mam nadzieję, że wytrzymam.
Dziewczyna miała już wychodzić, kiedy zauważyła, że jestem zamyślona. Oparła głowę o drzwi i uważnie mi się przyglądała.
- Wszystko w porządku?
- Tak, a co ma być nie tak? - odpowiedziałam sztucznie się uśmiechając.
- Chodzi o śmierć rodziców?
- O to też.
- To o co jeszcze? - spytała zatroskana.
- Nie twoja sprawa. - nagle czar prysł i z sekundy na sekunde stałam się wredną sukę.
- Nie musisz mówić. - po jej słowach automatycznie rozpłakałam się jak małe dziecko. Przytuliła mnie mocno i lekko klepała po plecach mówiąc popularne "wszystko będzie dobrze". Właśnie, że nie, nic nie będzie dobrze. Ból zostanie do końca życia, nie myśle tu o rodzicach.
Kiedy trochę się uspokoiłam Kelly chciała już iść, lecz zatrzymałam ją słowami:
- Kelly...
- Hm...?
- Co to był za chłopak, którego mijałyśmy na schodach?
- A co? Spodobał ci się?
- Tak tylko pytam.
- Nazywa się Harry Styles, to syn dyrektora. Jest tak jakby wolontariuszem, ale ma więcej praw niż normalny wolontariusz.
- Czyli? - zapytałam zaciekawiona.
- Czyli może robić co chce, nawet ma tu własny pokój.
- Dzieki za informacje.
- Potrzebujesz jeszcze czegoś?
- Nie
- To do jutra.
- Cześć.
Po wyjściu Kelly położyłam się na niezbyt wygodnym łóżku i rozmyślałam o Harrym.
Miałam tylko nadzieję, że nie będziemy się często widywać.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Już jest drugi rozdział, nie jestem z niego do końca zadowolona, ale jest.
Od teraz postaram się dodawać rozdziały co tydzień.
Od teraz postaram się dodawać rozdziały co tydzień.
Zapraszam do zaglądnięcia do zakładek: "Opis" i "Spam".
Dziękuje wszystkim za komentarze pod poprzednim rozdziałem.
Dziękuje wszystkim za komentarze pod poprzednim rozdziałem.
Świetne opowiadanie! W ogóle cały pomysł i to jak piszesz jest genialne. Jak przeczytałam pierwszy rozdział i twój komentarz pod nim, że to twoje pierwsze opowiadanie byłam zaskoczona. Naprawdę trudno mi w to uwierzyć. Ja przy swoim pierwszym opowiadaniu robiłam masę błędów, a u ciebie nie zauważyłam żadnego. No nic czekam z niecierpliwością na nexta :) Pzdr, zapraszam do siebie i weny życzę :)
OdpowiedzUsuńWszem i wobec chcę ogłosić iż Twój blog otrzymał ode mnie nominację do Liebster Blog Award! Więcej szczegółów pod linkiem.
OdpowiedzUsuńDodatkowo zapraszam na nowy rozdział! ♥
http://my-world-is-your-name.blogspot.com/2014/03/liebster-blog-award.html
W zasadzie to nie powinnam komentować twojego bloga,skoro ty mojego nie skomentowałaś ale może zróbmy tak. Ja ci skomentuje a ty mi. Sprawiedliwie?
OdpowiedzUsuńA więc tak. Rozdział krótki aczkolwiek świetny. Bardzo podoba mi się twój styl pisania, nie wspominając już o treści. Myślałam że to będzie kolejny blog o jakiejś głupiej miłości o 1D i mam nadzieje że nie oto tu chodzi bo to się robi nudne D:
Błędy - Kto ich nie popełnia? U ciebie nie znalazłam nic takiego więc nie mam się czego uczepić. Mam nadzieje że Hadley wbrew swoim błaganią,będzie się widywać z Harrym i że coś między nimi będzie aczkolwiek mógłby on być nieco... Czy ja wiem... Mógłby być frajerem który bawi się dziewczynami itp. Takie osoby na blogach są potrzebne ^^ Ale to już twoja sprawa co napiszesz :D
A więc ślę buziaczki i życzę miłego pisania i dużo weny :D
Tittelle <3
A zapomniałam linku do mojego bloga xD O proszę
Usuńhttp://between-the-immortality-and-destiny.blogspot.de/
Na prawdę super! Masz talent do pisania.
OdpowiedzUsuńTreść i wygląd odjazdowe!
I zapraszam do siebie :
law-of-death.blogspot.com
http://my-world-is-your-name.blogspot.com/
Uchuchu drugi rozdział :3
OdpowiedzUsuńPodoba mi się główną bohaterka, nawet nie wiem czemu ale podoba mi się.
Jak zwykle swietne słownictwo.
Super!