czwartek, 27 marca 2014

Rozdział trzeci: "Pozory mylą, a ludzie zawodzą."

"Jest na świecie taki rodzaj smutku, którego nie można wyrazić łzami. Nie można go nikomu wytłumaczyć. Nie mogąc przybrać żadnego kształtu, osiada ciasno na dnie serca jak śnieg podczas bezwietrznej nocy."


~oczyma Harrego~
   Schodziłem po schodach, gdy nagle ujrzałem jedną z wolontariuszek i nieznajomą mi dziewczynę. Z początku mi się tak wydawało. 
   Po raz pierwszy spojrzałem niepewnie na dziewczynę o złocistych włosach. Wydawało mi się jakbym już ją gdzieś spotkał, ale gdy spojrzałem drugi raz miałem już pewność. 
   W tym właśnie momencie wszystkie wspomnienia wróciły. To była Hadley. Dużo czasu zajęło mi zapominanie o niej, o jej uśmiechu, oczach, głosie, którym nigdy nie zwracała się do mnie miło. 
   W pamięci pozostały mi między innymi te słowa:
"Co ty sobie myślałeś? Że będę ci wierna aż do śmierci? Zapamiętaj, NIGDY, ale to NIGDY nic do ciebie nie czułam."

   Nie wiem czy ona wogóle kiedyś kogoś kochała, jej życie to tylko niekończące się imprezy i chłopak na jedną noc. A ja głupi myślałem, że jest inna, ale się pomyliłem. Bardzo. Byłem na każde jej skinienie, a ona potraktowała mnie jak zwykłego śmiecia.
   Przez całą drogę do mojego pokoju rozmyślałem nad spotkaną parę sekund temu dziewczyną i przez to prawie wpadłem na ścianę dzielącą mnie od pomieszczenia. Otrząsnąłem się i uchyliłem drzwi. Usiadłem na łóżku, które pod wpływem mojego ciężaru zaskrzypiało. 
   Po paru chwilach po wejściu do pokoju dalej kontynuowałem rozmyślanie o Hadley. Najbardziej zastanawiało mnie to co ona tu robiła. Może pomyliła drogę do klubu? - zaśmiałem się w duchu, lecz tak naprawdę ona nie była mi nigdy obojętna.
   Przez chwilę jeszcze się nad tym zastanawiałem, kusiło mnie żeby iść teraz do niej, wygarnąć jej co takiego mi zrobiła.
   Jak pomyślałem tak zrobiłem. Zmierzałem w stronę jej pokoju, mniej więcej wiedziałem gdzie się teraz znajduje, ponieważ śledziłem ją wzrokiem gdy wychodziła po drewnianych schodach, które lekko skrzypiały pod jej ciężarem. 
   Wreszcie stanąłem pod mahoniowymi drzwiami, które wydawały się być robione specjalnie dla mnie, ponieważ prawie się w nich mieściłem. To dobrze, bo męczyło mnie już schylanie się przy wchodzeniu do jakiego kolwiek pomieszczenia.
   Uchyliłem lekko drzwi i ujrzałem za nimi, w porównaniu do mnie niezbyt wysoką dziewczyne. Siedziała ona na łóżku i ... Płakała? Ona? Przypatrywałem jej się przez chwilę. Nagle drzwi lekko zaskrzypiały, wzdrygnąłem się. Hadley otarła oczy  wierzchem dłoni i odwróciła głowe w moją stronę.


~Hadley~
   Miałam racje, to był on. Lubie mieć racje, ale w tym przypadku cieszyła bym się gdybym jej nie miała. 
   Harry prawie nic się nie zmienił. Lokowaty właściciel szafirowych tęczówek sztucznie się do mnie uśmiechnął. Zmierzyłam go wzrokiem, jak robi łam to za dawnych czasów, ale ominęłam oczy. Nie lubiłamgdy ktoś w nie patrzy, miałam wtedy wrażenie, że ten ktoś wie o mnie wszystko, zna moją przeszłość i uczucia, które towarzysz ą mi w tej właśnie chwili. Nikt nie miał prawa tego wiedzieć. Najgorsze jest to, że on przed paroma chwilami widział jak płacze. Nienawidze tego słoowa, jest takie żałosne. Żeby zatrzeć ślady bezsilności, po ciszy jaka nastała w pomieszczeniu zaczęłam się drzeć:
- Co ty tu robisz?
- Mogę cię zapytać o to samo.
- Moi rodzice zginęli w wypadku samochodowym. - odpowiedziałam oschle.
- Jak zwykle nie masz uczuć, nawet śmierć najbliższyh ci osób nic cię nie wzruszyła - nagle coś we mnie pękło, a łzy spłynęły mi po już wilgotnych policzkach.
- Co cię to interesuje? To moje życie i moja sprawa.
- Chciałem tylko pogadać, ale widocznie z tobą to niemożliwe - odpowiedział, po czym uderzył pięścią w drzwi i wyszedł trzaskając nimi. 
   Dlaczego tak się zachowałam? Nie mam pojęcia. Ale wiem jedno, musze o nim zapomnieć i to szybko. Jest na to tylko jeden sposób. Musze z tąd uciec, tylko jak? 



------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Hej, bardzo was przeprasza, że rozdział jest tak późno, ale kompletnie nie miałam weny i jeszcze do tego byłam chora. Ale cóż, już jest i się cieszmy. Nie wyszedł mi tak jak chciałam, ale już nic lepszego nie wymyśle. Oceńcie sami.
Dziekuje za komentarze pod ostatnim rozdziałem.

6 komentarzy:

  1. Świetny rozdział! :D
    Bardzo mnie zaciekawił, nie mogę się doczekać następnego i rozmowy Harry'ego z Hadley.
    Szybko nadrabiam poprzednie i jeśli chcesz polecę twoje opowiadanie na moim blogu. ;D
    Pozdrawiam i życzę weny, bo wiem że w trakcie roku szkolnego trudno znaleźć czas i chęci.
    Ps. Dziękuję za nominację. ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Zostałaś nominowana do Liebster Award. :)
    Więcej na: http://dangerousfeelings-fanfiction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo podoba mi się to opowiadanie. Świetnie piszesz i pomyślmy, że zaczęłam czytać je przez całkowity przypadek ;)
    xx
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie na [zawsze-celuj-w-ksiezyc]

    OdpowiedzUsuń
  4. Super rozdział. Czekam na nn. Zycze weny.
    Zapraszam
    The-black-side-of-darkness.blogspot.com
    Danger-zaynmalik.blogspot.com
    Riddle-ff.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Szkoda, że taki krótki, ale nadrabiasz zgrabnym przeprowadzaniem dialogów oraz ciekawą fabułą. Na pewno jeszcze wpadnę :)
    Pozdrawiam:
    ♥ Gizlecia

    PS. Przy okazji zapraszam do siebie na: http://plaster-na-zlo.blogspot.com/ Będzie mi niezmiernie miło jeśli zechcesz zerknąć :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Aw, lubie jak coś się sypie.
    Tak,, jestem nienormalnya. xD
    dobra Ide dalej :3

    OdpowiedzUsuń